środa, 27 marca 2024

Sezon roztopów zaczyna się bardzo powoli z bardzo cienkim lodem

Sezon topnienia zaczyna się w Arktyce dość spokojnie, ale to za sprawę tego, co dzieje na obrzeżach Oceanu Arktycznego. Nad obszarami, gdzie znajduje się gruby lód, otrzymują się stale podwyższone temperatury.

Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2024 roku w stosunku do wybranych lat i średnich dekadowych. JAXA

Dane JAXA pokazują, że tempo spadku zasięgu lodu morskiego było dość powolne. Ostatnio doszło do przyrostu. 26 marca zasięg lodu był 15. najmniejszym w historii pomiarów, a dotychczasowe tempo ubytku lodu jest ponad 50% wolniejsze od średniej. Duży w tym udział był wód Morza Barentsa. Wykres po lewej (kliknij, aby powiększyć) pokazuje dużą ekspansję lodu w marcu. Obszar, jaki zajmuje tam lód jest jednym z największych w historii pomiarów.
 
 
Odchylenia temperatur od średniej 1991-2020 w dniach 16-24 marca 2024. NOAA/ESRL

Przyczyną tego stanu rzeczy są warunki pogodowe związane z ułożeniem wiru polarnego (mapa obok). Wir polarny umożliwił przemieszenie się mroźnych mas powietrza nad obszar Morza Barentsa, powodując tam dużą ekspansję lodu. Temperatury były tam nawet 6
oC niższe od średniej wieloletniej. W praktyce oznaczało to spadek znacznie poniżej -20oC, na Svalbardzie w dniach 18-20 marca zanotowano około -26oC. Taki spadek na wybrzeżach Svalbardu i podobne temperatury nad wodami północnego Morza Barentsa dały możliwość nawrotu lodu. W lutym i na początku marca zasięg lodu na Morzu Barentsa był dość mały. Jednocześnie wysokie temperatury panowały tam, gdzie znajduje się wieloletni lód. Temperatury na Morzem Beauforta i częścią Basenu Arktycznego były średnio 4oC wyższe niż być powinny.
 
 
Grubość arktycznego lodu morskiego 27 marca 2024 i wykres pokazujący zmiany jego grubości w 2024 w zestawieniu ze zmianami lat poprzednich i średniej wieloletniej. DMI

Spadek temperatur w rejonie Svalbardu i Nowej Ziemi nie spowoduje zwiększenia się grubości pokrywy lodowej, gdyż jest to sytuacja chwilowa. Temperatury rosną tam ponownie. Stale utrzymują się za to wysokie wartości nad dużą częścią Oceanu Arktycznego, co ma wpływ na grubość czapy polarnej. Wykres pokazuje, że tempo przyrostu lodu zwalnia w stosunku do średniej wieloletniej. Tylko w północnej części Morza Beauforta lód powyżej 2 metrów.

Pokrywa lodowa na Morzu Barentsa 26 marca 2024 roku. NASA Worldview

Wielkość czapy polarnej, czyli jej zasięg/powierzchnia mogą więc nie mieć teraz większego znaczenia jeśli chodzi o to, co będzie się działo. Podobna sytuacja była w 2012 czy 2020 roku, kiedy miały miejsce rekordowe roztopy. Czapa polarna jest cienka, więc to, czy tyle czy tyle kilometrów kwadratowych zostanie zyskanych na skutek spływu zimnego powietrza, nie ma znaczenia.
 
 

 
 

sobota, 23 marca 2024

98 proc. pingwinów cesarskich wyginie do końca wieku

Przez wiele lat uważano, że Antarktyda w przeciwieństwie do Arktyki nie jest zagrożona zmianami klimatycznymi, że jest regionem dość nieczułym ze względu na geografię terenu. Jednak ostatnie lata pokazują, że jest inaczej. Widocznym znakiem tych zmian jest nagłe kurczenie się lodu morskiego, a także wymieranie gatunków. Ostatnio naukowcy poinformowali, że największe pingwiny – pingwiny cesarskie mogą zniknąć jeszcze w tym stuleciu.

Pingwiny cesarskie są mocno zależne od lodu morskiego na Oceanie Południowym

Polarne regiony Ziemi najbardziej odczuwają zmiany klimatyczne. Chodzi tu głównie o Arktykę i tamtejszą czapę polarną, a w dużo mniejszym stopniu Antarktydę. Przez wiele lat zakładano, że Antarktyda tak łatwo nie podda się globalnemu ociepleniu z dwóch powodów. Po pierwsze, pokrywa ją ogromny lądolód. Dzięki temu średnia wysokość nad poziomem morza to około 3000 metrów. A im wyżej tym chłodniej. Zmiana temperatury z -60oC na -55oC w takim przypadku nie zmienia postaci rzeczy. Inaczej jest w przypadku Arktyki, gdzie w okresie letnim mamy do czynienia ze zmianą -5oC na 0oC, co oznacza topnienie lodu przez kilka miesięcy. Po drugie, Antarktyda jest kontynentem izolowanym od ciepłych mas powietrza poprzez zimne wody Oceanu Południowego, w którym płynie Prąd Wiatrów Zachodnich.

 

Antarktyda doświadcza zmian tak samo jak Arktyka
Ostatnie lata pokazują jednak zupełnie coś innego: Antarktyda jest tak samo wrażliwa jak Arktyka. Dowodzą temu nie tylko coraz większe roztopy lodowców szelfowych i w ogóle topnienie lądolodu, ale zmiany w lodzie morskim. Prowadzone od końca lat 70. XX wieku obserwacje satelitarne pokazywały, że w przeciwieństwie do Arktyki lód morski nie kurczy się, a nawet zaczyna przyrastać. Szybko jednak zorientowano się, że ten pozytywny trend, to efekt ocieplającego się klimatu. Główną przyczyną był spadek zasolenia związany z topnieniem lądolodu, a także wzrostem opadów atmosferycznych, co sprzyjało szybszemu zamarzaniu.

W ciągu ostatnich kilku lat trend został zatrzymany, i nawet można mówić o jego odwróceniu. W tym roku padł rekord topnienia lodu, 23 lutego pomiary satelitarne pokazały wartość 1,94 mln km2 – to absolutny rekord. Został tym samym pobity rekord z 2017 r. Musiało się to stać, ponieważ Antarktyda się ociepla. Setki kilometrów od wybrzeży może i tego nie widać, ale na samym wybrzeżu już tak. Średnia temperatura na Półwyspie Antarktycznym w ciągu ostatnich 50 lat wzrosła o 3oC, czyli o pięć razy więcej niż globalna.  

Sytuacja ta zaskoczyła naukowców badających zmiany klimatyczne. „To, co dzieje się na Antarktydzie, jest ekstremalnym wydarzeniem”, powiedział Ted Scambos, glacjolog z Uniwesytegu Kolorado w Boulder, który jest głównym naukowcem w Narodowym Centrum Danych Lodu i Śniegu (NSIDC). „Ale już trochę przez to przeszliśmy”, wyjaśnił. Trzeba też zwrócić uwagę, że w ciągu 50 lat Ocean Południowy wchłonął aż 75 proc. nadmiaru ciepła wytworzonego przez ludzkość z racji spalania paliw kopalnych i 40 proc. wyemitowanego dwutlenku węgla. 

 

Rosną temperatury, topnieje lód morski
Tak więc Antarktyda doświadcza postępującej zmiany klimatu. Wpływa to na tamtejszą przyrodę. Jednym z dobitnych przykładów są pingwiny, które podobnie jak arktyczne niedźwiedzie polarne są zależne od lodu morskiego. Z powodu wyżej przedstawionych zmian od lat 80. XX wieku badacze zaobserwowali spadek populacji pingwinów. Początkowo, jeszcze w XX wieku te nielotne ptaki nie odczuwały zmian, ale XXI wiek to zmienił. Szczególnie dotyczy to dwóch gatunków: pingwina Adeli i maskowego.

Do 2019 roku roku populacja niektórych kolonii spadła o 50 proc., a niektóre szacunki mówią nawet o 80 proc. Szybkość i dotkliwość zmian zaobserwowanych w niektórych populacjach pingwinów antarktycznych zadziwiła badaczy, którzy podnieśli alarm o wpływie zmieniającego się klimatu na ekosystemy Antarktyki. Dalsze badania wykazały, że cała sieć pokarmowa Oceanu Południowego wokół Półwyspu Antarktycznego przechodzi gwałtowne zmiany, czego przyczyną jest wzrost temperatur wód. Te dwa gatunki pingwinów żywią się głównie krylem, a jego obecność jest zależna od temperatury wód. To samo zresztą dotyczy ryb – całego łańcucha pokarmowego. 


Spada populacja pingwinów, także tych największych
Ostatnio wiele poświęca się także największemu, endemicznemu gatunkowi pingwina. Chodzi o pingwiny cesarskie. Badanie opublikowane w 2021 roku pokazuje, że jeśli obecne trendy globalnego ocieplenia będą postępować, i jeśli nie zmieni się polityka klimatyczna, to do 2100 roku 98 proc. populacji wyginie. Zanik ten będzie się wiązał z redukcją lodu morskiego na Oceanie Południowym. Pingwiny cesarskie są mocno od niego zależne, bo tak jak niedźwiedzie polarne, na nim się rozmnażają. Wymagają stałej pokrywy lodowej od kwietnia do grudnia. Jeśli ocean za późno zacznie zamarzać lub uwolni się od lodu zbyt wcześnie, rodzina pingwinów cesarskich nie będzie mogła zakończyć cyklu rozrodczego.

Barbara Wienecke, ekolożka z Australijskiego Oddziału Antarktycznego, która jest współautorką tego badania powiedziała, że jest to „absolutnie druzgocące”. „Osobiście znam kilka obszarów, gdzie lód morski pękł na długo przed tym, jak pisklęta pingwinów były gotowe do wylęgu”, powiedziała Wienecke. „Mamy więc małe puchate kuleczki, które nie potrafią same o siebie zadbać (…), które są całkowicie zależne od pożywienia rodziców, które nie są wodoodporne. Nie mogłyby wejść do oceanu i przeżyć, nawet gdyby chciały”, wyjaśniła.


Nowe badanie: pingwiny cesarskie czeka ponura przyszłość
W tym roku także pojawiło się nowe badanie, którego wyniki nie pozostawiają złudzeń co do przyszłości jaka czeka pingwiny cesarskie. Naukowcy z Argentyńskiego Instytutu Antarktycznego (IAA) szacują, że w ciągu najbliższych 30-40 lat gatunek ten stanie się poważnie zagrożony wyginięciem. I też zwracają uwagę na ważną rolę lodu morskiego: „Jeśli woda dotrze do nowo narodzonych pingwinów, które nie są jeszcze gotowe do pływania i nie mają wodoodpornego upierzenia, umierają z zimna i toną", powiedziała biolożka Marcela Libertelli, która w IAA przebadała 15 tys. pingwinów w dwóch koloniach na Antarktydzie. Dramat tych ptaków ostatnio miał miejsce w kolonii Halley Bay na Morzu Weddella, drugiej co do wielkości kolonii pingwinów cesarskich, gdzie przez trzy lata wszystkie pisklęta umierały.

Pingwiny cesarskie czeka wyginięcie, jeśli nie zmieni się polityka klimatyczna, fot. Bruno Jourdain/IGE-UGA/IPEV


Jak stwierdziła Libertelli, według prognoz kolonie znajdujące się na szerokościach geograficznych od 60 do 70oS znikną w ciągu najbliższych 30-40 lat. „Zniknięcie jakiegokolwiek gatunku jest tragedią dla naszej planety. Nie ma znaczenia, czy jest to gatunek mały czy duży, roślina czy zwierzę, to strata dla bioróżnorodności”, podkreśliła. To także wpływ na cały ekosystem, bo wiąże się to z przerwaniem łańcucha pokarmowego.


Nie tylko globalne ocieplenie
Pingwiny cesarskie są zagrożone nie tylko przez globalne ocieplenie, ale też bezpośrednie działanie człowieka, a konkretniej przez rozwijającą się turystykę. Problem stanowią przede wszystkim łodzie, które generują hałas szkodliwy dla zwierząt morskich. Łopatki silników wszelkiego rodzaju łodzi mogą zranić lub zabić przebywające w wodzie zwierzęta, zarówno ryby jak i ssaki morskie. „Łodzie turystyczne często wywierają różne negatywne skutki na Antarktydzie, podobnie jak rybołówstwo. Ważne jest, aby istniała większa kontrola i byśmy myśleli o przyszłości”, powiedziała Libertelli.

Świat nauki ostrzega, byśmy mogli odpowiednio zareagować, a pracę naukowców należy docenić, zwłaszcza że warunki do prowadzenia badań są trudne. Naukowcy muszą co roku w środku trwającej na półkuli południowej zimy pokonać liczącą 65 km trasę na skuterach, by dotrzeć z argentyńskiej bazy Marambio w okolice najbliższej kolonii pingwinów. A warunki są trudne, bo temperatura nawet na wybrzeżu potrafi spaść do -40
oC, często też wieje silny wiatr. Po dotarciu na miejsce liczą, ważą i mierzą pisklęta, zbierają współrzędne geograficzne i pobierają próbki krwi. Przeprowadzają również analizy lotnicze. Musimy więc podejmować działania, by ograniczyć globalne ocieplenie, szczególnie powinni te działania podejmować politycy.

 

Źródło: SmogLab, 21 maja 2022


sobota, 16 marca 2024

Raport za I połowę marca 2024 - siłowe robienie wydmuszki

Sezon zamarzania zwykle kończy się między 10 a 15 marca, potem zasięg lodu zaczyna opadać. W tym roku zakończył się właśnie w tym przedziale czasowym, ale jednocześnie doszło na sam koniec do dość mocnego przyrostu. Ten przyrost jest raczej wymuszony na siłę przez cyrkulację mas powietrza i przede wszystkim wiatr, który wymusił wzrost zasięgu i powierzchni lodu głównie na Morzu Ochockim, ale nie tylko tam. Znaczna część Oceanu Arktycznego podobnie jak w lutym była znacznie cieplejsza od średniej. Tak więc przyrosty lodu czy to na Morzu Ochockim czy Beringa nie mają żadnego znaczenia.
 
Zobacz mapę koncentracji arktycznego lodu morskiego w tak zwanych fałszywych barwach.   

Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. University of Bremen/AMSR2

Rozmiary pokrywy lodowej Oceanu Arktycznego mogą wydawać się imponujące, ale takimi nie są. Nowy raport PIOMAS z Polar Science Center pokazuje dlaczego. Grubość lodu jest mała, więc taki czy inny zasięg jego występowania, nie ma żadnego znaczenia. Animacja obok pokazuje zmiany zasięgu i koncentracji arktycznego lodu morskiego w pierwszej połowie marca 2024 roku. Możemy zauważyć, że następowała ekspansja lodu, ale przesunięcie jego granicy o kilkadziesiąt czy kilkaset kilometrów na południe nie będzie miało istotnego wpływu na sezon roztopów, tym bardziej na wrześniowe minimum.
 
Zmiany tempa zwiększania/zmniejszania się zasięgu lodu morskiego w 2024 roku w zestawieniu ze zmianami z 2017, 2023 oraz średniej z ostatnich 10 lat.

Wykres pokazuje, że na samym finiszu sezonu zamarzania doszło do wzrostów przekraczających 50 tys. 
km2/dzień, co jest dość rzadkim zjawiskiem, ale jak najbardziej naturalnym.

Zmiany zasięgu arktycznego lodu morskiego w 2023/2024 roku i wyszczególnienie w zestawieniu ze zmianami z wybranych lat oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC

Najprawdopodobniej maksimum wypadło 14 lub 15 marca, a więc w granicach średniej, za to z dość sporymi jak na owe czasy rozmiarami. 15 marca zasięg lodu wyniósł 15,04 mln 
km2, to wartość plasująca się poza pierwszą dziesiątką. Wielkość zasięgu/powierzchni nie ma jednak większego znaczenia. To nie jest tak, że im mniejszy zasięg lodu w marcu, tym mniejsze wrześniowe minimum. Przykładem jest rok 2012, wtedy, jak pokazuje wykres zlodzenie arktycznych wód morskich było w marcu większe niż obecnie. W 2017 roku, kiedy zimą doszło wręcz do katastrofy klimatycznej w Arktyce wrześniowe minimum było spore - powyżej 4,5 mln km2. Mapa NSIDC obok ilustruje różnice w zlodzeniu arktycznych wód względem średniej 1981-2010.
 
 
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2024 roku w stosunku do wybranych lat i średnich dekadowych. Mapa przedstawia zasięg w zestawieniu ze średnią lat 90. XX wieku. JAXA

Na tle wielolecia pokrywa lodowa Oceanu Arktycznego i tak zajmuje obszar mniejszy niż powinna, choć różnice są niewielkie. Z punktu widzenia zmian klimatycznych, tempo zmian w Arktyce nadal pozostaje szybkie. Coraz więcej wskazuje na to, że owa pauza w trendzie się zakończy. 

Zmiany powierzchni lodu morskiego w 2024 roku w stosunku do zmian z wybranych lat, średnich dekadowych oraz jej odchylenia w stosunku średniej 2000-2019. Dane NSIDC, wykres Nico Sun

Duży udział w przyrostach lodu miał wiatr, ale o tej porze roku woda w Arktyce jest wychłodzona, więc łatwo zamarza, nawet przy pierwszej lepszej zmianie kierunku wiatru. Przykładem jest Morze Barentsa. W innym przypadku dochodzi do presji ze strony lodowatych wciąż mas powietrza znad kontynentów, jak w przypadku Morza Ochockiego, co pokazuje wykres obok. Akwen może być ciepły, ale jeśli wieje wiatr niosący bardzo mroźne powietrze, to woda potrafi zamarznąć bardzo szybko. Wiatr też rozdmuchuje lód, a luki w lodzie zamarzają, bo nad morze trafia zimne powietrze znad Syberii. Tak samo zresztą jest w przypadku Morza Beringa.
 
 
 Odchylenia temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w latach 2001-2010 i 2011-2020 dla marca. NASA/GISS
Odchylenia temperatur od średniej 1991-2020 w dniach 28 lutego - 13 marca 2024. NOAA/ESRL

Dodatnie anomalie temperatur wynoszące 4-6
°C obejmowały dużą część Oceanu Arktycznego. Rekordowo ciepły północny Atlantyk windował temperatury w regionie arktycznym. To już nowa norma klimatu Arktyki - stale utrzymujące się dodatnie anomalie temperatur. Te jednak nie muszą zatrzymywać przyrostu lodu ze względu na okresowe zmiany w ruchu mas powietrza i wiatru. Poza tym, jak wyżej wspomniano, woda jest wychłodzona. Spływające zimne powietrze nie wpłynęło zbytnio na średnią z 28 lutego - 13 marca, ale wystarczyło, by lód na Morzu Barentsa zwiększył swoje rozmiary. Animacja obok ilustruje przemieszczanie się mas powietrza i zmiany ich temperatur w pierwszej połowie marca 2024.

Zmiany średnich temperatur wokół bieguna północnego (80-90°N) w 2024 roku względem średniej z lat 1958-2002. DMI

Temperatury wokół bieguna północnego w marcu zaczęły się obniżać. I tu wracając do średniej z 28 lutego - 13 marca oraz lodu Morza Barentsa należy zwrócić uwagę na cyrkulację atmosferyczną. Po 10 marca doszło do intensywnego spływu zimnych mas powietrza nad Morze Barentsa, co zresztą wyżej pokazuje animacja. Mapa obok przedstawia anomalie z 11-14 marca. Widać różnicę. Tak skoro woda jest wychłodzona, to nawet w marcu da się jeszcze podkręcić rozmiary lodu na Morzu Barentsa, choć już w ograniczonym stopniu.

 

Odchylenia temperatur od średniej z ostatnich 20 lat powierzchni arktycznych wód 13 marca 2024 roku. Mercator Ocean

Zimne masy powietrza spowodowały obniżenie temperatury wód. Na tej mapie widać, że 13 marca wody Morza Ochockiego i Barentsa nie są nadzwyczaj ciepłe, są zimne. Tam lód może jeszcze przyrastać, nawet do kwietnia. W pobliżu Hokkaido woda ma prawie -1,5°C, podobnie u północnych wybrzeży Nowej Ziemi. Z kolei na Morzu Beringa, gdzie ostatnio miała miejsce ekspansja lodu, to teraz już jej nie będzie, gdyż granica lodu dotarła do strefy bardzo ciepłych wód. W miejscu intensywnej czerwieni widocznej na mapie woda zamiast mieć -1,5°C ma nawet +1°C.


Grubość lodu morskiego w latach 2015-2024 dla 15 marca. Naval Research Laboratory, Global HYCOM

Te przyrosty i tak nic nie dadzą. Obejmują one zewnętrzne akweny z sezonowym lodem. Na Oceanie Arktycznym lód jest, ale jest cienki. Jeszcze w 2015 roku czapa polarna miała się dobrze, po 2015 zaczęły się zmiany. Ekstremalne zimy, potem letnie topnienie w 2020 roku. Grubość lodu nie jest w stanie się regenerować. Pocieszające jest tylko to, że spadek miąższości czapy polarnej został zahamowany, ale tylko na jakiś czas.
 
Lód morski na Morzu Beringa 15 marca 2024 roku. NASA Worldview
 
Lód morski na Morzu Karskim (wschodnia część) 15 marca 2024 roku. NASA Worldview
 

Podsumowując, nie ma sensu ekscytować się finiszującymi przyrostami lodu. To samo działo się w 2012 roku. Napływ zimnego powietrza windował zasięg i powierzchnię lodu, ale potem przyszło lato. 
 
Zobacz także:
 

piątek, 8 marca 2024

PIOMAS (luty 2024) - słaby mróz wyhamował zamarzanie

Duże spowolnienie tempa przyrostu lodu morskiego pod koniec stycznia i potem w lutym doprowadziło do dużej zmiany jeśli chodzi o ilość lodu w stosunku do lat poprzednich. Zmiana z siódmego miejsca na trzecie to dojść sporo.

Objętość lodu w Arktyce w 2024 roku w zestawieniu ze zmianami z lat 1979-2023. PIOMAS, grafika Zachary Labe

To było oczywiste, do przewidzenia, że tak się stanie. Od miesięcy w Arktyce temperatury utrzymywały się na wyższych niż zwykle wartościach. Ciepły był też luty. Temperatury w centralnej części Arktyki były nawet 10
°C wyższe od średniej wieloletniej. W praktyce oznaczało to słaby mróz. A im słabszy mróz, tym wolniejsze tempo przyrostu lodu. Ciepła Arktyka to też wilgotniejsze warunki, a więc większe opady śniegu, który izoluje lód od działania mroźnego powietrza. Tabela obok (kliknij, aby powiększyć) przedstawia dokładną rozpiskę objętości lodu na 1 marca. W kolumnach przedstawione są różnice względem poprzednich lat i średnich dekadowych, także ich procentowe wartości. Miejsca zaznaczone na różowo, to lata, kiedy ilość lodu była większa niż w tym roku. 1 marca objętość lodu wyniosła 20 380 km3, co stanowi trzecią najmniejszą w historii pomiarów wartości. Różnice w stosunku do 2017 i 2018 roku nie są zbyt duże. 
 
Grubość lodu morskiego w lutym 2024 roku i jej odchylenia w stosunku do średniej 1981-2010. PIOMAS/Zachary Labe

Szacuje się, że maksymalna roczna objętość lodu, która przypada na kwiecień będzie czwartą najmniejszą w historii pomiarów, czyli około 22 500 
km3. To oczywiście prognoza w oparciu o to, co się dzieje teraz i będzie się działo w ciągu najbliższych kilku dni. Chodzi o spadek temperatur nad Oceanem Arktycznym. Tempo zwiększania się ilości lodu, które ostatnio było powolne, może się jeszcze zwiększyć i poprawiać stan czapy polarnej. A stan czapy polarnej Oceanu Arktycznego jest zły. Grubość lodu między biegunem północnym a Ameryką Północną jest znacząco mniejsza od średniej. Tam, gdzie znajduje się gruby, wieloletni lód, jego miąższość jest o połowę mniejsza niż być powinna. 

Grubość arktycznego lodu morskiego w 2024 roku w zestawieniu z latami 1979-2023 i średnich wartości dekadowych. PIOMAS/Zachary Labe  

Taka sytuacja wpłynęła na uśrednioną grubość czapy polarnej. Jest ona drugą najmniejszą w historii pomiarów. Przestało mieć znaczenie to, ile ma grubości lód sezonowy, który i tak się roztopi.

Zmiany średniej miesięcznej ilości lodu morskiego w Arktyce dla lutego w latach 1979-2024. Dane PIOMAS

Wieloletnie tempo utraty lodu zmniejszyło się. W latach 2019-2024 nie odnotowano dalszego spadku, ale wcześniej, w latach 2016-2018 miało miejsce tąpnięcie na wykresie w czasie ekstremalnie ciepłych zim. Obecna ilość lodu w Arktyce nie oznacza, że latem będzie miało miejsce rekordowo topnienie. W końcu w 2017 roku takie coś się nie wydarzyło. Mamy jednak cieplejszy świat niż kilka lat temu.
 
Zobacz także: